III. Bracia

   Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy.
 Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem.
    ~ Arystoteles


         - Olivier! Strzelaj, a nie gadaj!
          Młody, na oko szesnastoletni chłopak, wzruszył ramionami i odburknął coś niezrozumiale. Nie będzie mnie pouczać, jakiś mały smarkacz, pomyślał. Ostatni raz spojrzał na brata, stojącego obok. Miał tak samo błękitne, niemal szare oczy, szeroki nos i wystające kości policzkowe, jak Olivier. Różnili się jedynie wiekiem, wzrostem, kolorem włosów i charakterem, co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Młodszy z nich – Victor – miał ognistorude włosy, momentami wpadające w brązowawy odcień. Przypominały las w piękny, jesienny, słoneczny dzień. Był niewiele niższy od Oliviera, pomimo sporej różnicy wieku, ale jego starszy brat od zawsze uchodził za osobę niskiego wzrostu. Nikt jednak nie miał na tyle odwagi, aby rozmawiać na ten temat w pobliżu, blondwłosego młodzieńca, jakim był Olivier. Ci, co nie mieli tyle rozumu w głowie, kończyli zazwyczaj z obitą twarzą, wybitymi zębami, czy ze złamanymi kończynami, a w najgorszym przypadku… Ze strzałą wbitą w stopę lub z oberwanym, przez nią, uchem.
- Nie krzycz! Próbuję się skoncentrować – odparł po chwili Olivier.
- Ale ja też chcę postrzelać! Obiecałeś, że mnie nauczysz! – chłopiec jęknął, z trudem opanowując płacz.
- Przecież wiem. Za to ty – wskazał na niego palcem – Powinieneś wiedzieć, że dotrzymuję obietnic. Nie płacz już! Patrz i się ucz.
          W tym momencie, nawet nie celując, wypuścił strzałę. Minął ułamek sekundy, po którym usłyszeli, jak pocisk trafia w cel. Olivier wiedział, że trafił. Nawet nie spojrzał w tamtym kierunku, w przeciwieństwie do małego Vica, który w mgnieniu oka znalazł się przy tarczy. Strzała tkwiła w samym środku.
          - Jak to zrobiłeś?! – chłopiec nie mógł opanować podniecenia.
          - Lata praktyki – wzruszył ramionami Olivier, co często miał w zwyczaju robić. Kolejną strzałę założył na cięciwę. Był gotowy – Teraz, gdzie?
          Victor rozglądnął się na boki, a po chwili odkrzyknął.
          - Tam! – ręką wskazał tarczę po prawej stronie, ukrytą głęboko między drzewami. Była oddalona o około sto metrów.
          Nastolatek kiwnął głową w całkowitej ciszy. Jedyne, co czuł to delikatny powiew wiatru, świeżą trawę i pewność swoich umiejętności. Był pewien, że trafi. W myślach skorygował kąt, biorąc pod uwagę ruch powietrza i wypuścił strzałę. Wstrzymał delikatnie oddech, to samo uczynił jego brat. Nie minęła jednak sekunda, a już ze spokojem wypuścił powietrze. Trafił w sam środek. Tak, jak chciał.
          - Vic! Podejdź! Teraz twoja kolej – uśmiechnął się złotowłosy.

*

          Wracali właśnie z pobliskiego lasu. Szli kamienistą ścieżką, prowadzącą do miasta. Olivier spojrzał na słońce, przysłaniając oczy dłonią. Zbliżała się pora obiadowa, a obiecał babce, że do tego czasu wrócą. Miasto, jak zwykle żyło własnym życiem – chłopi pracowali w polu, kobiety i dziewczęta zajmowały się zwierzętami lub domem, słychać było dźwięk wyrabianych mieczy u kowala, zapach świeżego chleba unosił się w powietrzu, a mała gwardia miasteczka odbywała trening. Dzień, jak co dzień.
          - Dalej nie mogę zrozumieć, jak to robisz! Jesteś najlepszy! – Victor nie był w stanie przestać rozmawiać o porannym treningu.
          Olivier pogwizdywał wesoło pod nosem, kopiąc jeden z wielu kamyków znalezionych po drodze. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
          - Żeby być najlepszym nie wystarczy dobrze strzelać – zrobił krótką pauzę, zastanawiając się nad dalszymi słowami – Strzelanie musi być twoją pasją, twoim życiem. Powinieneś trenować, ponieważ tego pragniesz, a nie, dlatego że musisz. To jest ta istotna różnica. Inaczej wszystkie ćwiczenia nie mają najmniejszego sensu, rozumiesz? Poza tym… Wcale nie jestem najlepszy. Muszę się nauczyć jeszcze wielu rzeczy.
          Spojrzał na brata, który szedł przed siebie, marszcząc brwi. Wydawać by się mogło, że myśli o tym, co przed chwilą powiedział Olivier, jednak młody znany był z lekkomyślności, słomianego zapału i najzwyklejszej, dziecięcej beztroski. Miał zaledwie dziesięć lat. Ledwo umiał czytać, czy pisać, nie mówiąc już o tym, żeby napiąć łuk.
          - Chcę być tak dobry, jak ty – powiedział Vic po kilku minutach, całkowicie poważnie.
          Chłopak z jasnymi, jak słońce włosami był zaskoczony. Myślał, że wystarczająco zraził brata do nauki łucznictwa, a tu proszę! Jednak… Miał ambiwalentne uczucia. Z jednej strony cieszył się, że brat podziela jego zainteresowania, ale z drugiej… On będzie musiał go wszystkiego uczyć. Odkąd odszedł ich ojciec, w mieście, nie było nikogo innego, kto potrafił strzelać z łuku tak dobrze, jak on. Oprócz Oliviera, który był zbyt młody, aby dawać lekcje innym.
          Spojrzał na brata.
          - Wiesz, że będzie to wymagało od ciebie wiele trudów i wysiłków?
          - Wiem – przytaknął chłopiec.
          - Wiele godzin treningów, poranione palce i brak czasu wolnego? Wiele lat samodoskonalenia tej umiejętności?
          - Wiem.
          - Będziesz się mnie słuchać i robić, co ci każę? Oczywiście myślę tutaj o naukach. Jestem jedyną osobą, od której możesz się uczyć.
          Mały rudzielec przełknął ślinę.
          - Masz ostatnią szansę, żeby zrezygnować – uśmiechnął się Olivier – Później będzie za późno.
          - Chcę być taki, jak ty. Naucz mnie wszystkiego, co pokazał ci tata – powiedział stanowczo. Nie brzmiał, jak dziesięcioletnie dziecko, a jak dojrzały młody człowiek, który wie, czego pragnie.
          - Dobrze – kiwnął głową Olivier – W takim razie… Zaczynamy po obiedzie.


*

          Czy masz jakąś pasję? Coś, co nadaje Twemu życiu sens? Czy robisz coś, bo to kochasz? Bo sprawia Ci przyjemność? Wielu ludzi nie zna odpowiedzi na te pytania. Są przeciętni, szarzy, ponurzy. Ich życie jest błędnym kołem, które w żadnym momencie nie zmienia toru biegu. Nie mają ambicji, planów, marzeń. Są nieszczęśliwi albo jeszcze o tym nie wiedzą.
        Każdy powinien poświęcić czas na znalezienie swojej pasji. Dla jednych jest to sztuka, a dla innych sport. Dla jednych muzyka, a dla innych pisanie. Wszyscy powinni mieć cel, do którego trzeba uparcie dążyć. Inaczej życie traci sens. Nikt nie powiedział jednak, że jest to łatwe zadanie. Czasami zajmuje dni, czasami miesiące, a czasami całe lata, ale jedno jest pewno – warte jest swojej ceny. Litry potu wylane na treningach, miliony zapisanych kartek, tysiące pękniętych strun. To wszystko jest warte swojej ceny.
        Trzeba pamiętać o jednym – nie wolno się poddawać. To jest najgorsze – biała flaga bez walki. Należy pokonywać własne słabości, uczyć się na błędach, nie przestawać doskonalenia własnych umiejętności. Wtedy i tylko wtedy, będziemy ludźmi spełnionymi.

8 komentarzy:

  1. W każdym opowiadaniu masz morał i to, jest świetne! Uwielbiam czytać i cały czas coś zmieniam, ale tu zostanę. Literówki i błędy nie wytknie, bo mi się też to zdarza, jak piszę u siebie. Żaden, człowiek nie jest idealny. Pozdrawiam.

    http://kornelianadziewczynaoznaczona.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Ci się podoba. Staram się sprawdzać wszystko, nawet po kilkanaście razy, ale nie zawsze udaje mi się wyłapać błędy, ale jak wspomniałaś - nikt nie jest idealny, chociaż staram się do tego dążyć :)

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Wkradło się trochę błędów, głównie przecinki są tam, gdzie nie powinno ich być. Pozwoliłam sobie je wypisać.
    "Nie będzie mnie pouczać, jakiś mały smarkacz, pomyślał." - Nie będzie mnie pouczać jakiś mały smarkacz, pomyślał.
    "Nikt jednak nie miał na tyle odwagi, aby rozmawiać na ten temat w pobliżu, blondwłosego młodzieńca, jakim był Olivier." - bez przecinka przed "blondwłosego".
    "Ze strzałą wbitą w stopę lub z oberwanym, przez nią, uchem." - lub z oberwanym przez nią uchem.
    " - Jak to zrobiłeś?! – chłopiec nie mógł opanować podniecenia." - "Chłopiec" z dużej litery.
    " -Lata praktyki – wzruszył ramionami Olivier, co często miał w zwyczaju robić. Kropka po "praktyki" i po dywizie z dużej litery.
    Masz dużo takich błędów, a więc napiszę ogólnie, jak to piszemy.
    "- Cześć, mamo - powiedziała z uśmiechem."
    " - Mam to gdzieś. - Wzruszyła ramionami."
    "Miasto, jak zwykle żyło własnym życiem" - bez przecinka.
    Mignęło mi tam jeszcze kilka takich rzeczy, ogólnie chodzi o te przecinki, których u ciebie jest akurat za dużo.
    A, i coś mi się nie zgadza. Miasteczko, kowal wyrabia miecza, łucznicy... Piszesz o średniowieczu, prawda? A więc jeżeli tak to nie ma szans, żeby zwykły chłopaczek mający 10 lat potrafił czytać i pisać. To znaczy ja tak to zrozumiałam, jeżeli chodzi o jakieś inne czasy albo bracia mają inną pozycję społeczną to mea culpa. :)
    Ogólnie podoba mi się morał, jest prosty, ale bardzo prawdziwy. Umiejętnie skleiłaś historię i wplotłaś w nią przesłanie, które na pewno dotrze do każdego. No, może poza tymi szarymi ludźmi, których niestety jest wokół cała masa. Podobało mi się, historia niby wyrwana z kontekstu, a mimo to tworzy zamkniętą całość. Zarys braci jest, ważne informacje są. Czytało się lekko i płynnie, można było poczuć ten klimat. Naprawdę fajne opowiadanie. :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Właśnie na takie komentarze czekałam! :)
      Trochę się musiałaś pomęczyć z tymi błędami, więc bardzo przepraszam, ale teraz będę starać się zwracać na nie jeszcze większą uwagę.
      Na prawdę ślicznie dziękuję :)

      Pozdrawiam serdecznie,

      Usuń
  3. Wspaniałe opowiadanie, podoba mi się! ;) Co prawda błędy się zdarzają, ale to każdemu. ;) Świetnie, że piszesz i rozwijasz swoją pasję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został nominowany do LBA Kliknij

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym usunęła ostatnią moralizatorską część "opowiadania". Nie podoba mi się to, nie lubię, gdy ktoś mi mówi co POWINNAM (a padło tam to słowo). Gdyby i tego nie było, miniaturka miałaby większą moc, gdyby czytelnik sam na to wpadł i sam przeprowadził jakąś refleksję na ten temat. Tymczasem rzucasz mu gotowe odpowiedzi: nie masz hobby, jesteś nieszczęśliwy, hobby wymaga czasu i doskonalenia, ale warto itd. Niektórzy czytelnicy mogliby się wystraszyć i zrezygnować z polemiki z Tobą ;)
    Co do części fabularnej: bracia są różni od siebie i to bardzo, ale dobrze, że młody znalazł w starszym bracie swojego mentora. Dobrze też, że ten drugi się na to zgodził. Podoba mi się zdanie: " Powinieneś trenować, ponieważ tego pragniesz, a nie, dlatego że musisz."; sama kiedyś chciałam ze swojego hobby zrobić sposób na życie i w trakcie zaczynałam żałować. Gdy już ostatecznie mi się nie udało, teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że to dobrze. Malowanie zbrzydło mi na dłuższy czas, ale na szczęście znowu do tego wróciłam. Teraz jestem zdania, że każdy powienien mieć jakieś "bezużyteczne" hobby ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi także się podobało. Taka dosyć luźna sytuacja z życia wzięta, prosto opisana, która może, tak naprawdę, zaważyć na przyszłości. Historia posiada przesłanie. Jest prawdziwa.

    Pozdrawiam,
    An

    OdpowiedzUsuń